MYSZKA SPADOCHRONIARKA LĄDUJE WE WROCŁAWIU

Arykuł ukazał się w 4. numerze FIKI

Tekst: Agata Hołubowska
Foto: Agnieszka Maciejczak

Kochane Dzieci,

Lato w pełni, więc nie ma sensu siedzieć w norce! Znów wybrałam się w daleką podróż, a spadochron tym razem otworzyłam nad stolicą Dolnego Śląska – Wrocławiem. Tak dobrze wycelowałam, że wylądowałam na wrocławskim Rynku Głównym – pięknym i bardzo kolorowym. Stąd dziś zacznę wędrówkę i moją opowieść.

Najpierw małe wprowadzenie. Wrocław leży w południowo-zachodniej Polsce. Przez miasto przepływa rzeka Odra i kilka jej dopływów. To sprawia, że bywa nazywane „Wenecją Północy” – jest w nim wiele kanałów, 12 wysp oraz 120 mostów i kładek! Kiedyś wysp było więcej… Wrocław ma bardzo zawiłą historię. Przez wiele lat był miastem niemieckim i taką też ma architekturę. Mieszkali w nim również Żydzi, Czesi i Austriacy. W odległej przeszłości bywał pod władzą sąsiednich państw. Bardzo ucierpiał podczas II wojny światowej, a po niej znalazł się w granicach Polski. Lecz nawet wtedy wielu jego mieszkańców nie czuło się w nim „u siebie”. Teraz nikt już nie ma wątpliwości, że jest polski. Jeśli chodzi o wydarzenia kulturalne, to mało które polskie miasto może dorównać stolicy Dolnego Śląska. Ale zacznijmy naszą wędrówkę…

Czy Wy wiecie, że Wrocław to jest miasto krasnali?! Nie wierzycie mi? Musicie zatem sami sprawdzić. W okolicy Rynku można spotkać ponad 30 skrzatów, ale trochę trzeba się za nimi nachodzić. Choć stoją nieruchomo, bo są wykonane z twardego materiału, czasem trudno je odnaleźć. A to Barduś przycupnął z gitarą pod murem, a to Wypłatnik stoi blisko ściany i próbuje wypłacić pieniądze z krasnalego bankomatu, to znów Luminator skrył się pod małą latarnią, a inne wspinają się na skałę schowaną w zieleni… Zdradzę Wam, że bardzo lubię rozmawiać z krasnalami. Czasem dzielimy te same kryjówki. No i nie muszę wysoko zadzierać głowy, gdy z nimi rozmawiam. Skąd się wzięły krasnoludki we Wrocławiu? Ha, odpowiedź nie jest prosta, bo istnieje na ten temat kilka teorii. Jedni na przykład twierdzą, że pierwsi byli ludzie, inni – że ich mniejsze „wersje”… Z biegiem czasu pomysłów pewnie przybędzie, aż w końcu badacze przestaną zajmować się tą historią i zgodnie orzekną, że krasnoludki we Wrocławiu są od zawsze. I już. Jeśli chcecie poznać opowieści o nich, to zajrzyjcie na stronę www.krasnale.pl. Choć jestem małą myszką, to komputer mam i się na nim znam.

Jak już odwiedzicie najmniejszych mieszkańców tego pięknego miasta, to wróćcie na Rynek. Jest na nim bardzo wiele ciekawych rzeczy do oglądania. Wyobraźcie sobie, że jego kształt został wytyczony już w 1242 roku! Wtedy oczywiście nie było tych wszystkich kolorowych kamieniczek, tylko kramy z towarami. Dawniej znajdowały się tu aż trzy miejsca do karania: pręgierz (na Rynku stoi jego kopia), pod którym chłostano „niegrzecznych” obywateli, szubienica i „klatka błaznów” – w niej zamykano tych, którzy na przykład kogoś obrazili. O każdej kamieniczce można wiele powiedzieć, bo wszystkie mają ciekawe historie, jednak najokazalszym, najstarszym i najciekawszym budynkiem jest ratusz. Nie sposób go nie zauważyć! Przyjrzyjcie mu się dokładnie, jak już będziecie we Wrocławiu. Spójrzcie na zdjęcie obok. Widzicie te sterczyny na szczycie ściany poddasza? To znak, że budynek powstał w średniowieczu. Pośrodku zegar astronomiczny – pokazuje czas na podstawie pozycji słońca. Wisi na tej ścianie już od 1580 roku. Poniżej znajduje się wykusz, z którego dawniej ogłaszano wyroki sądu. (Jak będziecie się mogli zorientować, stąd do pręgierza nie jest daleko). W Izbie Rady (Miejskiej) przez ponad 500 lat podejmowano najważniejsze dla miasta decyzje. Na piętrze, w Sali Wielkiej podejmowano zaś znamienitych gości: cesarzy, papieży i królów. Obecnie w ratuszu mieści się Muzeum Sztuki Mieszczańskiej, w którym warto obejrzeć cacka ze srebra i drogich kamieni oraz Galerię Sławnych Wrocławian (Z Wrocławia pochodzi aż 10 laureatów Nagrody Nobla!). Kiedy już znudzi Was zwiedzanie muzeum, możecie zejść na najniższy poziom – do Piwnicy Świdnickiej. To jest najstarsza restauracja w mieście. Istnieje już ponad 700 lat!

Na Rynku można spędzić cały dzień. Tyle tu sklepów, kawiarni i galerii. Jest też szklana fontanna! Ale ja chciałabym Wam opowiedzieć nie tylko o tym jednym miejscu. Jeśli pójdziecie w stronę ulic Świętego Mikołaja i Odrzańskiej (łatwo tam trafić, bo z daleka widać wieżę kościoła św. Elżbiety), to zobaczycie na rogu dwie kamieniczki zwrócone do siebie frontami i połączone łukiem – to „Jaś” i „Małgosia”. Prawda, że ładnie się nazywają? Może spróbujecie nadać im własne nazwy? Kościół św. Elżbiety również wart jest zobaczenia. W lecie można wejść na jego wieżę, która ma aż 80 metrów wysokości! Zobaczycie z niej cały Rynek i panoramę Wrocławia. Z wieżą wiąże się ciekawa historia. Otóż w 1529 roku, w okresie, w którym świątynia była protestancka, wichura strąciła iglicę. Katolicy ogłosili, że jest to wyraz gniewu bożego na protestantów. Ci ostatni zaś bronili się, mówiąc, że skoro ucierpiał w tym wypadku tylko kot, to znaczy, że Bóg nad nimi czuwa.

Zaraz przy kościele jest maleńka uliczka o dziwnej nazwie: Jatki. Kiedyś w tym miejscu były kramy z mięsem. Teraz stoi tu pomnik Ku Czci Zwierząt Rzeźnych, czyli tych, których mięso tu sprzedawano. Możecie pogłaskać kozę, świnię, gęś czy królika… Na pewno będą Wam wdzięczne.

Żeby odpocząć trochę od tłumu i hałasu, postanowiłam wybrać się na spacer nad Odrę. Z Rynku do rzeki prowadzi kilka ulic. Można pospacerować wzdłuż brzegu albo przejść mostem na którąś z wysp. Do wyspy Piasek prowadzi bardzo ładny, żeliwny most w kolorze czerwonym. Już w XII wieku, gdy był jeszcze drewniany, pobierano za jego przekroczenie myto. Wyspa była zamieszkana już prawie 1000 lat temu! Jest tutaj dużo ciekawych zabytków: kościoły, cerkiew, dawne klasztory. Ale mnie najbardziej zainteresowały Młyny Mariackie. Jeszcze na początku XX wieku powstawały w nich płatki owsiane i kasza! Mniam, mniam. Pewnie stołowało się tu wielu moich przodków.

Druga wyspa na mojej trasie to Ostrów Tumski. Właściwie nie jest już wyspą, ale był nią do 1824 roku, kiedy zasypano piaskiem odnogę rzeki i połączono go ze stałym lądem. Już w VII wieku Ślężanie (ówcześni mieszkańcy tych terenów) wybrali sobie Ostrów na swój gród. Obecnie stoi tu wiele pięknych zabytków, a wśród nich kościół św. Krzyża. Jest to budowla wyjątkowa, ponieważ mieści w sobie dwa kościoły: górny i dolny, jeden na drugim. Za sprawą księcia Henryka IV Prawego miał tu powstać

Warto poczekać do zapadnięcia zmroku nad Ostrowem Tumskim. Gdy tylko robi się ciemno, przychodzi tu pan w czarnej pelerynie i meloniku, z palącą się tyką w dłoni. Zapala 90 latarni gazowych. Na jednej z nich wisi krasnal Gazuś – chyba chce pomóc latarnikowi! A gdy już wszystkie lampy się palą, Ostrów jest jeszcze piękniejszy niż w dzień. Przychodzą na myśl baśnie Andersena…

Jeden dzień na zwiedzenie Wrocławia nie wystarczy. Jutro zaczynam od rejsu po Odrze!

Wasza podróżniczka Myszka Spadochroniarka