Opowieść rysunkiem napisana

Ajubel nie jest powszechnie znanym w Polsce artystą. Mogli dotrzeć do jego prac miłośnicy komiksów, ale niewielu skojarzy nazwisko twórcy z nagrodzonym w Bolonii autorem książek dla dzieci. „Robinson Crusoe”, ilustrowana opowieść oparta na dziele Daniela Defoe, pokonała konkurencyjne nominacje i w 2009 roku zwyciężyła w kategorii „Fikcja”.

Historia przedstawiona jest jedynie za pomocą obrazów, co dzieciom znacznie ułatwia jej odbiór. Najmłodsi bez trudu odczytają perypetie rozbitka – od marzeń o morskich wyprawach, przez fatalny sztorm i trudy życia na wyspie, aż do powrotu do domu. Bogata kolorystyka, precyzyjna kreska, wybór wydarzeń z życia Robinsona oraz łatwość w przekazywaniu nastroju i uczuć sprawiają, że książka doskonale obywa się bez słów.

Opowieść zaczyna się delikatnie: pojedyncza kreska sunie łagodnie po pierwszych stronach jak początek baśni: „Dawno, dawno temu…”. Płynnie przechodzi w ślad na piasku po niesionej przez małego Robinsona zabawce. Podobnie wyciszana jest historia: wzburzona woda zanika, zmieniając się w maleńką falę, jakby narysowaną dziecięcą ręką. Ajubel nie przytłacza odbiorców mnogością szczegółów. Kontaktuje się z nimi za pomocą fantastycznie dobranych barw, które odzwierciedlają sytuacje, oddają charakter zdarzeń, silnie oddziałują na emocje.

Nadchodzące burze zwiastuje głęboka czerwień, fiolet i czerń. Samotność najlepiej wyraża biel prawie bezkresnej plaży. Nocną rozpacz wyrażają ciemne kolory i trudne do odróżnienia kształty. Purpura pojawia się wszędzie tam, gdzie bohater ma do czynienia ze złem i okrucieństwem. Morze mieni się dziesiątkami odcieni błękitu, przywołującego spokój i poczucie bezpieczeństwa. Kiedy rozbitek akceptuje swój los, jego sylwetka stapia się z tłem różnobarwnego tropiku.

Wyobcowanie i samotność Ajubel oddaje także przez przyjęcie perspektywy, w której Robinson nie jest obserwatorem, ale obiektem obserwowanym przez wyspę. Na pierwszym planie umieszczono przyrodę, ale punkt widzenia odbiorcy jest skierowany na błądzącego w oddali człowieka. Odnosimy wrażenie, że cisi i nieufni tubylcy szpiegują przybysza i próbują rozpoznać jego zamiary. Perspektywa, podobnie jak kolorystyka, ulega stopniowej zmianie, w miarę jak Crusoe zadomawia się w nowym środowisku.

Na jednej z ilustracji Robinson spisuje swoje przygody, a słowa układają się w rysunki przedstawiające wyspę. Podobnie w obrazach Ajubela – kształty, kolory, kreski emanują znaczeniami, dzięki czemu książkę ogląda się z niesłabnącą ciekawością dziesiątki razy, odkrywając nowe treści. Można do tego przekazu dodać słowa, ale i bez nich „Robinson Crusoe” świetnie prezentuje trudne losy rozbitka i ich szczęśliwe zakończenie.

Urszula Zimoląg

Ajubel (wł. Alberto Morales)
„Robinson Crusoe”
Wydawnictwo Media Vaca, 200