Piekło – niebo

Piekło – Niebo: 1-0

Premierowy spektakl Wrocławskiego Teatru Lalek to kompletny twór, który dostarcza widzom pokłady rozrywki, tłumaczy najbardziej tajemnicze prawdy wszechświata i podtrzymuje na duchu tych, którzy nie do końca wiedzą, w co wierzyć. I, co ważne, jest przedstawieniem dwuwymiarowym, w którym zarówno dorośli, jak i mali widzowie odczytają skierowany do nich przekaz.

To historia nietypowa. Chociaż opowiada o małym chłopcu, to widzowie nie zobaczą go ani przez chwilę. Tadzio istnieje bowiem w słowach, ogromnej trosce i determinacji swojej matki – Joli. A właściwie DJ-ki Daję Radę. On sam w żalu po jej stracie chowa się w szafie, skąd widzowie słyszą tylko jego głos dający się poznać podczas niewinnych sprzeczek z ciocią.

Ale dla publiczności matka Tadzia wcale nie odchodzi. Faktycznie – umiera, ale widzowie jej pozaziemską przygodę będą śledzić z zapartym tchem. Przenosi się jedynie do zaświatów, aby tam prowadzić zaciekłe dyskusje to z Bogiem, to z Szatanem, których próbuje przekonać, aby pozwolili jej odzyskać życie po samochodowym wypadku i wrócić do ukochanego synka. Tu zaczyna się przejmująca przeprawa Joli po dziewięciu kręgach piekła, z którego ucieka, przy okazji siejąc w nim spustoszenie. Determinacja bohaterki jest tak wielka, że żadne piekielne przeszkody nie są dla niej nie do pokonania. Wywraca całe piekło do góry nogami i wraz z diabłem Osmółką, który towarzyszy jej w ucieczce, staje się celem gonitwy Lucyfera i jego świty.

Już pierwsze sekundy „Piekła – nieba” są obiecujące. Spektakl otwiera scena popisowego występu głównej bohaterki – DJ-ki Daję Radę, która zachwyca nie tylko dynamicznymi aranżacjami muzycznymi, ale też trójwymiarowymi wizualizacjami. Z racji przemyślanej scenografii (Matylda Kolińska), której elementem jest niemal przeźroczysta siatka zawieszona u progu sceny, zdaje się, że graficzne wizualizacje pojawiają się tuż przed naszymi oczami, zawieszone gdzieś w przestrzeni. Innym elementem zapewniającym widzom niespodziewane rozwiązania scenograficzne jest okrągła platforma, która stanowi tło zarówno nieba, jak i piekła. Znać tu sceniczny rozmach, ale poprowadzony w przemyślany sposób. Scenografia w takiej ilości i sposobie podania nie przeszkadza, ale precyzyjnie uzupełnia tę barwną historię. Podobnie rzecz ma się z kostiumami – tych wymyślnych i działających na wyobraźnię ze zdwojoną siłą można spodziewać się, kiedy na scenę wchodzą diabły i szczególni grzesznicy. Reszta stanowi subtelne uzupełnienie osobowości bohaterów, nie przytłaczając ich.

A gdzie trafią Jola i towarzysz jej ucieczki, którego udało jej się namówić do walki o marzenia i opuszczenia piekieł, gdy dotrą do ziemi? Tego nie zdradzę. Warto tylko wspomnieć, że reżyser w interesujący sposób tę kwestię rozwiązuje, wprowadzając motyw metateatru. W tym też miejscu spektaklu pojawiają się lalki.

Fot. Karol Krukowski

Przedstawienie Jakuba Krofty łączy w sobie wszystko, co powinno składać się na pełne, kompletne widowisko teatralne. Dopasowaną scenografię, wciągającą, wartką akcję, dynamiczny scenariusz i, jak zwykle we Wrocławskim Teatrze Lalek, genialną grę aktorską. Warto wspomnieć tu Agatę Kucińską w roli przekornej mamy Joli, Tomasza Maśląkowskiego jako wszechmocnego, ale bardzo ludzkiego Boga czy Grzegorza Mazonia, który jest wiecznie poirytowanym Lucyferem.

Jakub Krofta umiejętnie podejmuje trudny temat śmierci, oswajając go, a przy tym tłumacząc kilka ważnych spraw. Że chociaż śmierć jest nieodwracalna, nie musi wcale oznaczać nieodwracalnej tragedii. Że los czasem tak prowadzi nasze historie, abyśmy wyszli cało i szczęśliwie nawet z najgorszych scenariuszy. I że czasami, kiedy przytrafi nam się coś smutnego, ktoś z zaświatów zsyła nam satysfakcjonującą rekompensatę. Oraz to, że na koniec, jak zwykle – zwycięża dobro. Czyli drużyna z nieba. Cała ta nauka wtapia się we wrocławskim przedstawieniu w humorystyczne tło, pełne zabawnych aluzji i komicznych niedopowiedzeń.

To bez wątpienia jedno z najlepszych przedstawień dziecięcej sceny Dolnego Śląska. Umiejętnie łączy w sobie parenetykę, zabawę i pomysł na wykorzystanie teatralnych środków, a przy tym niezwykle wzrusza. Spektakl z pewnością powinien być obowiązkowym wydarzeniem planowanym w kalendarzu kulturalnym na rok 2017. Co ważne – można wybrać się na niego całą rodziną, bo zaspokoi teatralny głód nawet najbardziej wymagających.

Karolina Obszyńska

 

Wrocławski Teatr Lalek

Tekst: Maria Wojtyszko
Reżyseria: Jakub Krofta
Scenografia: Matylda Kotlińska
Muzyka: Grzegorz Mazoń
Choreografia: Aneta Jankowska
Reżyseria światła: Damian Pawella
Projekcje: Jakub Lech
Prapremiera: 4.12.2016 r.

Wiek: 7+
Czas trwania: 90 minut