MYSZKA SPADOCHRONIARKA LĄDUJE W TORUNIU

MYSZKA SPADOCHRONIARKA LĄDUJE W TORUNIU

Tekst: Agata Hołubowska
Foto: Jacek Chmielewski, www.studiofoto.carbonmade.com

Cześć Dzieciaki,

dziś zapraszam Was na wycieczkę na północ Polski – do Torunia. Miasto leży nad Wisłą, więc z Warszawy czy Krakowa można się do niego dostać drogą wodną. Mnie jak zwykle pomógł mój niezawodny spadochron. Jeden skok z samolotu, kilka podmuchów wiatru i ziuuu… łagodne lądowanie nad brzegiem Wisły, przy Bramie Żeglarskiej. Rzeka jest tutaj bardzo szeroka. Możecie się o tym przekonać, przechodząc przez most. Fakt ten dla miasta miał ogromne znaczenie – Toruń niegdyś był ważnym portem handlowym i przeładunkowym. Z północy wpływały do niego – jako ostatniego portu bałtyckiego – statki morskie, z południa zaś przybywały artykuły z Krakowa i Warszawy, w tym tak ważna sól z Wieliczki. Do miasta sprowadzali się kupcy i artyści. Budowano spichrze i magazyny, by zarabiać na przechowywaniu towarów. Z każdym jarmarkiem i targiem w kasie przybywało pieniędzy z podatków. Toruń posiadał także własną mennicę, czyli miejsce, gdzie wybija się monety.

Gdyby nie to dogodne położenie nad rzeką, nie byłby Toruń jednym z bogatszych miast średniowiecznej Europy – z grubymi murami obronnymi, zamkiem krzyżackim, pięknymi kościołami i kamienicami mieszczańskimi. Jest co zwiedzać, a zatem nie traćmy czasu!

Zatrzymaliśmy się przy Bramie Żeglarskiej – to jedna z ośmiu bram, które niegdyś prowadziły do miasta. Ponieważ rzeka była „wrotami na świat”, ulice biegnące od portu są najszersze. Taki typ zabudowy kształtował się od 1233 roku, kiedy to gród zyskał prawa miejskie i zaczęto go nazywać miastem. Już sama nazwa „Toruń” wskazuje jego funkcje – pochodzi od słowiańskiego słowa „tor”, czyli droga. Tylko czekać, aż minie 800 lat od tego momentu! A to znaczy, że Toruń to bardzo stare miasto z bogatą historią.

Jeśli zboczymy trochę w lewo (stojąc plecami do Wisły), to trafimy na Krzywą Wieżę (najbardziej znaną ze wszystkich wież w Polsce), odchyloną od pionu o 140 centymetrów – to bardzo dużo. Spróbujcie stanąć przy jej ścianie i utrzymać równowagę! Jak myślicie, uda się? Legenda mówi, że wybudował ją pewien Krzyżak o imieniu Hugon, który zakochał się w pięknej toruniance. Ona zaś odrzuciła jego zaloty i uciekając, wbiegła na zamarzniętą Wisłę. Lód się pod nią załamał i dziewczyna utonęła, a nieszczęśnik zrozumiał swój błąd i postanowił zbudować wieżę jako pokutę za dotychczasowe „krzywe” życie. Prawda jest jednak zupełnie inna, mniej romantyczna – Wieża odchyliła się od pionu z powodu grząskiego gruntu. W XVII i XVIII wieku mieściło się tu więzienie dla kobiet, a teraz jest… kawiarnia i sklep z pamiątkami.

Idąc od Bramy ulicą Żeglarską, dojdziemy do ogromnej budowli z czerwonej cegły – to kościół katedralny Świętych Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty. Jego bryła góruje nad miastem, jeśli patrzymy na nią z drugiego brzegu rzeki. Kościół zaczęto budować już w 1260 roku. Na jego wieży znajduje się drugi co do wielkości dzwon w Polsce – Tuba Dei, czyli Trąba Boża, który waży aż siedem ton! W tej świątyni ochrzczony został Mikołaj Kopernik, a chrzcielnicę, w której odbył się chrzest, możecie do dziś oglądać.

Z kościoła wychodzimy na ulicę Mikołaja Kopernika, przy której stoi dom sławnego astronoma. W nim przyszedł na świat 19 lutego 1473 roku i mieszkał do siódmego roku życia. Chciałabym Wam nieco opowiedzieć o tym niezwykłym człowieku. Otóż, jak pewnie wiecie, mały Nicolaus (tak brzmi imię Mikołaj po łacinie – najbardziej popularnym wówczas języku) urodził się u schyłku epoki zwanej średniowieczem. Miał starsze rodzeństwo: brata i dwie siostry. Jego rodzice pochodzili z Dolnego Śląska, ale poznali się i pobrali w Toruniu. Tata, również Mikołaj, był bogatym i szanowanym kupcem. Dzięki temu przyszły uczony mógł się kształcić na europejskich uniwersytetach. Nie było wtedy samochodów ani samolotów, ba! nie było nawet pociągów. Dlatego gdy młody Mikołaj wyruszał na studia do Krakowa, musiał sobie na taką podróż zarezerwować dwa tygodnie! Po czterech latach nauki na Akademii Krakowskiej wyjechał na studia do Włoch. Kształcił się w Bolonii, Rzymie i Padwie. Choć studiował prawo i medycynę, to bardziej interesowało go obserwowanie rozgwieżdżonego nieba. Książek po łacinie na temat astronomii nie było zbyt wiele, więc Mikołaj nauczył się jeszcze języka greckiego, by móc czytać dzieła w nim zapisane.

Średniowiecze to dziwna epoka. Panowało wtedy przekonanie, że choroby biorą się z wilgoci, więc nie zalecano zbyt częstych kąpieli. Jeśli jakiś uczony nie potrafił wytłumaczyć zjawiska, które badał, to sam wymyślał teorię. Na przykład o jaskółkach – że zimują zagrzebane w bagnach. Podobnie było ze zjawiskami astronomicznymi. Uważano, że Ziemia jest pępkiem świata i że wokół niej krąży Słońce, gwiazdy i planety. Dopiero w 1500 roku Mikołaj Kopernik obalił tę teorię, głosząc na wykładzie w Rzymie, że to kula ziemska obraca się wokół nieruchomego Słońca. Dlatego dziś mówimy, że „wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię”. Cóż to były za śmiałe podglądy! W owym czasie groziła za nie nawet śmierć. Przecież całkowicie rujnowały wyobrażenie o ówczesnym świecie…

Nad swą tezą słynny astronom pracował aż 36 lat. By ogłosić wnioski wynikające z wielu obserwacji i obliczeń, musiał być ich całkowicie pewien. Zebrał je w sześciu tomach pod tytułem „O obrotach sfer niebieskich”. Ich rękopis przechowuje Biblioteka Jagiellońska w Krakowie.
Kopernik był nie tylko astronomem, ale także znakomitym lekarzem, matematykiem, ekonomistą, kartografem (opracowywał mapy), poetą, tłumaczem, kanonikiem (duchownym) i komisarzem (czyli zarządcą) Warmii. Wygłaszał traktaty, pisał je i wydawał, a one krążyły po europejskim świecie nauki. To całkiem sporo jak na jednego człowieka, prawda? Osobę, która posiadła tak wiele umiejętności, określamy dziś człowiekiem renesansu. Renesans to epoka, która nastąpiła po średniowieczu i charakteryzowała się rozkwitem sztuki i nauki. Wybitny uczony miał to szczęście, że żył na pograniczu tych epok.

W 1541 roku Kopernik obserwował zaćmienie Słońca, a w 1453 roku zmarł we Fromborku. Czy uwierzycie, że miejsce pochówku sławnego mędrca do niedawna okryte było tajemnicą? Dopiero w 2004 roku odkryto jego trumnę w podziemiach fromborskiej katedry. Złożono ją w krypcie – jak zwykło się chować kanoników.

Ale, ale… Zapędziłam się w moim opowiadaniu, a zatrzymaliśmy się przed Domem Kopernika. Przyjrzyjcie się dobrze tym dwóm kamienicom przypominającym z zewnątrz zamki. Zbudowano je w popularnym w średniowieczu tzw. stylu hanzeatyckim. Ich mury, wnętrza i zdobienia przedstawiają historię Torunia. Teraz znajduje się tutaj muzeum. Warto w nim dokładnie obejrzeć makietę Torunia z 1500 roku i spektakl „Światło i dźwięk”, który przedstawi nam dzieje tego miasta. W Pracowni Uczonego można podziwiać stary globus i księgi astronomiczne. Dawniej świat wyobrażany na mapach wyglądał zupełnie inaczej niż obecnie, a tabele astronomiczne wydają się szalenie skomplikowane… W muzeum ciekawscy dowiedzą się sporo na temat życia i dorobku naukowego Kopernika, mogą także zobaczyć, jakimi przyrządami astronomicznymi się posługiwał.

Jeśli skręcimy w ulicę Świętego Ducha, to dojdziemy do Rynku Staromiejskiego. Na jego środku stoi jeden z największych i najpiękniejszych ratuszy w Europie – Ratusz Staromiejski. Był ośrodkiem handlu (znajdowała się w nim waga miejska), siedzibą rady miejskiej i sądu. Tutaj zatrzymywali się królowie, gdy przyjeżdżali do tego pięknego miasta. W Sali Królewskiej zaś w 1501 roku jeden z nich, Jan Olbracht, zmarł. W XIV wieku na wieży zawieszono zegar – wówczas jedyny w mieście! Z wieży widać pięknie Toruń – fajnie jest porównać sobie jego kształt z tą makietą z 1500 roku. Jak myślicie, czy dużo się zmieniło?

Teraz gmach Ratusza należy do Muzeum Okręgowego. Można w nim zobaczyć m.in. stare formy do pierników. Ale o tych pysznych ciastkach opowiem później…
Przed Ratuszem stoi duży pomnik. Czyj? Oczywiście Mikołaja Kopernika! Pod nim lubią umawiać się na randki zakochani. Uczonego upodobały sobie również… gołębie, które obsiadają go tłumnie ze wszystkich stron. Na Rynku stoi też inny pomnik – flisaka grającego na skrzypcach. Według legendy pewna starucha zesłała na miasto plagę żab za to, że wypędzono ją za mury. Nikt nie mógł sobie z nimi poradzić. Dopiero flisak swą piękną grą tak zaczarował płazy, że wyprowadził je na łąki za miastem. W zamian za to mógł się ożenić z córką burmistrza. Ale, jak widać, nie wszystkie żaby opuściły Toruń, skoro jeszcze osiem z nich zostało na Rynku…

W pobliżu Ratusza stoi kamienica „Pod Gwiazdą”. Nie pomylicie jej z żadną inną, bo wyróżnia się bogatymi zdobieniami i… gwiazdą na szczycie. W środku są mocno zakręcone schody. Uważajcie, by nie dostać zawrotu głowy! I tutaj znalazły swoje miejsce ekspozycje Muzeum Okręgowego. Jeśli tylko chcecie na chwilę zapomnieć, że jesteście w Polsce, przyjrzyjcie się im, a poznacie dzieła sztuki z Dalekiego Wschodu. Czyli skąd? Na przykład z Chin, Japonii, Korei czy Tybetu.

Czy znacie profesora Filutka? Jeszcze kilka lat temu można było śledzić jego przygody na ostatniej stronie czasopisma „Przekrój”. Profesor miał nieodłącznego przyjaciela i pomocnika – psa Filusia. To właśnie jego pomnik stoi u zbiegu ulic Szewskiej i Chełmińskiej. W zębach trzyma kapelusz swojego pana.

Gdy Szewską pójdziemy prosto, później Podmurną i Wielkie Garbary, dojdziemy do niezwykłej budowli w kształcie magicznej szafy z szufladami, zainspirowanej książkami „Opowieści z Narni” Clive’a Staplesa Lewisa. Pewnie wiecie, o co chodzi z tym przechodzeniem przez szafę… Jest to budynek Teatru Baj Pomorski. Do końca czerwca można tam obejrzeć fajne przedstawienie pt. ,,Karampuk, czyli królik z cylindra”. Na mój mysi rozum – taki teatr trzeba odwiedzić choćby nie wiem co!

Jest jeszcze jedno miejsce, które warto zobaczyć – Planetarium. O, tam dopiero można się wiele dowiedzieć o kosmosie! Każdy siada w wygodnym fotelu, w sali robi się ciemno, a na sztucznym niebie widać „z bliska” gwiazdy i planety. Ależ tu pięknie! I jak… ogrooomnie! Sprawdźcie sami albo poproście rodziców, by sprawdzili repertuar. Codziennie odbywa się inny seans astronomiczny. Kto wie, czy nie zechcecie odwiedzić Planetarium aż trzy razy?!

Jeśli zaś nie interesują Was loty kosmiczne, możecie się wybrać w całkiem inną podróż – dookoła globu. Z pomocą przyjdzie Wam Muzeum Podróżników im. Tony’ego Halika, mieszczące się przy tej samej ulicy co Planetarium. Usytuowane w starym spichrzu z zieloną elewacją, powstało dzięki zbiorom sławnego podróżnika, urodzonego w Toruniu, i jego żony Elżbiety Dzikowskiej. Można obejrzeć tu zdjęcia i pamiątki (w tym stroje!) z niemalże całego świata.
No, a gdzie pierniki? – zapytacie. Nie sposób ich nie zobaczyć i nie spróbować – znajdziecie je w wielu miejscach. Zanim zaczniecie je pałaszować ze smakiem, warto poznać ich historię. Pomoże w tym wystawa w Domu Mikołaja Kopernika pt. „Świat toruńskiego piernika”. To tutaj zobaczycie drewniane formy do pieczenia, niektóre liczące kilkaset lat. Przedstawiają różne scenki i postaci, nawet pary królewskie. Dowiecie się, co wchodzi w skład „pieprznego chleba”, jak inaczej zwano pierniki, i poznacie może legendę… A legenda ta głosi, że pewnego dnia piekarczyk Bogumił uratował życie królowej pszczół. W zamian za to królowa krasnoludków zdradziła mu sekret, jak poprawić smak pierników – należy dodać do nich miód. Sam król pochwalił tak wzbogacone wypieki, a Bogumił zyskał sławę i rękę Rózi, pięknej córki swego mistrza.

Do Muzeum możecie się też wybrać na ucztę piernikową lub urodziny piernikowe (połączone z warsztatami wypiekania). W sklepie kupicie ciastka pamiątkowe i do jedzenia. A w Café Bajarka przy ulicy Kozackiej rodzice mogą wypić kawę, a Wy wziąć udział w ciekawych zajęciach lub obejrzeć książki. No, to ja już idę!

Pa, pa!