Przygoda z Muzyką

Pyta: Katarzyna Piwońska
Ilustracje: Monika Grubizna

Rozmowa z Violettą Łabanow-Jastrząb: prezesem Fundacji „Muzyka jest dla wszystkich” (zajmującej się rozwijaniem muzykalności Polaków) oraz członkiem i sekretarzem Zarządu Polskiej Rady Muzycznej. Klawesynistką.

Jak to jest z naszą – Polaków – muzykalnością?

Uogólniając, można powiedzieć, że Polacy fałszują, śpiewają niechętnie oraz nie grają amatorsko na instrumentach. Czy to nasz niepotrzebny perfekcjonizm? Wstyd? Brak dystansu do samego siebie? Przyczynę trudno wskazać. Pokolenie dziadków potrafi śpiewać czysto, rodzice mają z tym poważne problemy, a większość dzieci i młodzieży zupełnie tego nie potrafi i buczy bez kontaktu z melodią. W innych krajach ludzie nie mają ze słuchem muzycznym takich kłopotów, a śpiewanie i granie na instrumentach jest po prostu elementem kultury osobistej, tradycji rodzinnej lub lokalnej. Powinniśmy zadbać o muzykalność naszych dzieci, bo w przeciwnym razie polski hymn znany będzie jedynie z nagrań.

Moja córka, kiedy uczyła się w szkole poloneza, powiedziała, że nie jest w stanie tańczyć ze swoją grupą, bo wszyscy wokół niej tańczą na dwa. Metrum dwudzielne dominuje w mediach, podczas gdy cała nasza muzyka narodowa – mazurki, polonezy czy hymn mają metrum trójdzielne. Aby ono nie odeszło w zapomnienie, rodzice powinni wybierać do podśpiewywania, tańczenia i słuchania razem z dzieckiem utwory o metrum na trzy. Niedawno podczas koncertu „Smykofonii“ uczyliśmy rodziny tańczyć poloneza.

Marcin Zalewski, znany muzyk zauważył, że maluszki, które tego dnia uczyliśmy, będą żyły prawdopodobnie w XXII wieku, a więc przyczyniamy się do przeniesienia tradycji naszego tańca narodowego w kolejne stulecie. To jednak jest ważne.

Do czego potrzebny jest nam słuch muzyczny?

Do tego żeby rozumieć muzykę: aby mogła poruszyć naszą wyobraźnię i emocje. Słuch muzyczny jest też niezbędny, żeby z pasją grać na instrumentach. Najlepszy czas na rozpoczęcie nauki gry to 7–10 lat. Wcześniej nie ma potrzeby, chyba że dziecko samo tego chce. Zdarzają się przecież takie talenty jak Mozart, które od początku mają inklinację do tego, by bawić się dźwiękami, przekształcać je i tworzyć. Amatorska przygoda z instrumentem powinna jednak wydarzyć się w życiu każdego człowieka i być miłym hobby.

Jakie korzyści może przynieść muzykowanie?

Korzyści dotyczą rozwoju i kondycji naszego mózgu: kiedy śpiewamy piosenkę, za percepcję tekstu odpowiada inny ośrodek niż za percepcję melodii. Zatem śpiewanie melodii z tekstem przyczynia się do rozwoju połączeń neuronalnych. Granie na instrumentach jest też rodzajem stymulacji sensorycznej, korzystnie wpływającej na mózg. Zapamiętywanie muzyki rozwija pamięć, a słuchanie ze zrozumieniem wzbogaca naszą wyobraźnię, mapę emocjonalną i myślenie abstrakcyjne.

Muzyki trzeba się uczyć tylko i wyłącznie dla siebie – nie dla mamy i taty, pani w szkole czy kogokolwiek innego. Dzisiaj wszędzie, także na rynku pracy, docenia się bardziej ludzi, którzy potrafią grać na instrumencie, co zdaniem pracodawców świadczy o kulturze osobistej, umiejętności uczenia się i koncentrowania na pracy, a także o możliwościach komunikacyjnych i kreatywności. Warto zauważyć, że duża część znanych i wybitnych polityków, naukowców, ludzi sztuki umie bardzo dobrze grać na instrumencie i nie robią tego ze snobizmu. Odwrotnie – to granie i ćwiczenie przyczyniło się do ich sukcesu życiowego.

Amerykańscy naukowcy stwierdzili, że ludzie, którzy w młodości przez długi okres amatorsko grali na instrumentach, znajdują się w dużo lepszej kondycji psychofizycznej na starość. Jednak aby dziecko mogło skorzystać ze wszystkich pożytków muzykowania, rodzice muszą wcześniej zadbać o rozwój słuchu muzycznego, podobnie jak dbają o rozwój mowy.

Jak rodzice mogą zadbać o rozwój muzyczny dzieci?

Okazuje się, że 98% ludzi na świecie rodzi się ze zdolnościami muzycznymi wystarczającymi do tego, aby czysto śpiewać. Niektórzy naukowcy twierdzą nawet, że wszyscy rodzimy się z absolutnym słuchem. Większość jest zgodna, że to od środowiska rodzinnego zależy, czy te wrodzone predyspozycje rozwiną się. Podobnie jest z nauką mowy – rodzimy się z predyspozycją do opanowania języka, jednak to od opiekunów zależy, czy i jak rozwiną się nasze umiejętności komunikacyjne.

Rozwój zdolności muzycznych zaczyna się już w okresie prenatalnym, najintensywniejszy jest w pierwszych latach życia i ulega wyhamowaniu około 9 roku.

Co rodzic powinien zrobić do tego czasu?

Śpiewać z dzieckiem i bawić się muzyką. Śmiało może czerpać z pomysłów podrzucanych przez koncerty „Smykofonii“. Klasycznym i dostępnym dla każdego sposobem są kołysanki i rytmiczanki. Rodzice często mają opory przed własnym śpiewem, mówią, że fałszują. Nie trzeba się tego obawiać – jak się okazuje, nawet fałszywe śpiewanie rodzica rozwija słuch dziecka. Warto pozbyć się śmiesznego w tym kontekście perfekcjonizmu, bo czyż można wstydzić się własnego dziecka? Śpiew jest naturalną funkcją człowieka. Proszę zwrócić uwagę, że nasza mowa stanowi przedłużenie śpiewu. Mamy mówią do noworodków i niemowląt bardzo melodyjnie – zmieniają wysokość niemal każdej sylaby, a to już prawie śpiew.

Śpiewanie dziecku pozwala nawiązać więzi emocjonalne na całe życie. Kiedy wraz ze znajomymi zastanawialiśmy się, dlaczego jesteśmy bardzo związani z określoną osobą z rodziny, to okazywało się, że był to ktoś, kto śpiewał nam kołysanki.

I jeszcze jedna ważna rada: ćwiczenie czyni mistrza – po prostu śpiewajmy, a będziemy śpiewać coraz lepiej.

Licznie pojawiające się inicjatywy muzyczne dla dzieci ułatwiają rodzicom dbanie o rozwój ich pociech na tym polu.

To dobry tor myślenia, pod jednym warunkiem: rodzice nie powinni pozostawiać małego dziecka samego sobie z grającą płytą, czy oddawać na zajęcia muzyczne. Wczesna edukacja powinna oznaczać wspólne śpiewanie, słuchanie, zabawy muzyczne w rodzinie, a nie oddawanie dziecka do „muzycznego przytułku“ na pół godziny, żeby zrobić w tym czasie zakupy. Rodzice muszą też mieć świadomość, że kilogram płyt kupionych w sklepie lub włączanie radia na parę godzin nie załatwi sprawy. Słuchać i bawić się trzeba wspólnie. Na późniejszym etapie, w szkole, rodzice powinni sprawdzać, czy istotnie ich dziecko uczy się muzyki, czy jedynie o muzyce – to ogromna różnica. Jeśli zatem uczeń w klasach I-III nie ma rytmiki i nie śpiewa, a w ramach lekcji muzyki w lasach IV-VI poznaje wyłącznie teorię, życiorysy i rysuje klucze wiolinowe, powinni starać się wpłynąć na dyrekcję, żeby zatrudniła prawdziwego nauczyciela muzyki, z którym dzieci będą grać i śpiewać.

Ważne jest również, aby nie przesadzić w drugą stronę: rozwój muzyczny nie powinien stać się elementem sportowego chowu czempionów. Dzieci w ten sposób zrażają się do grania i śpiewania, a to duża dla nich szkoda.

Jak tego uniknąć?

Nasze muzyczne propozycje i późniejsza nauka gry na instrumencie powinny być harmonizowane z potrzebami i możliwościami dziecka. Muzyka to język, którego uczymy się stopniowo. Jak mawia Kacper Miklaszewski – uznany specjalista w dziedzinie psychologii i pedagogiki muzycznej, z muzyką jest tak jak z czytaniem książek: trzeba najpierw poznać litery. Dobrą drogę pokazuje tu „Smykofonia”. Prowadzący koncerty starają się, żeby cała rodzina odkryła przyjemność tańca, śpiewu, grania i przeżywania muzycznych fascynacji, które później mogą przerodzić się w prawdziwą pasję muzyczną. Nie można zaczynać od długich utworów, bo maluch umie się skupić najwyżej na minutę do trzech. Utwory nie mogą być zbyt skomplikowane, bo dziecko ich nie zrozumie i będzie traktować jak szum, ani agresywne, bo pobudzają wydzielanie adrenaliny i męczą. Dodam, że „Smykofonia” konsultowana była z prof. Barbarą Kamińską, psycholożką muzyki z Uniwersytetu Muzycznego F. Chopina w Warszawie.

A przy okazji wspomnę o konieczności dbania o higienę słuchową – muzyka nie powinna być zbyt głośna i otaczać nas przez cały dzień, gdyż to stępia wrażliwość muzyczną. Cisza jest nam potrzebna. Unikajmy multipleksów i imprez ze zbyt dużym nagłośnieniem, nie korzystajmy ze słuchawek dousznych. To wszystko może uszkodzić słuch, a przecież zmysł ten powinien służyć nam i naszym dzieciom przez całe życie, choćby do słuchania przyrody, pięknej muzyki, czy do spokojnego rozmawiania.