Smacznego, proszę Wilka…

Opolski Teatr Lalki i Aktora im. A. Smolki w Opolu
Autorka: Marta Guśniowska
Reżyseria: Marián Pecko
Scenografia: Eva Farkašová
Muzyka: Tomasz Łukasiewicz
Premiera: 6.02.2016
Wiek: 6+
Czas trwania: 60 minut

 

Wyzwania przyjaźni

Recenzja: Martyna Friedla

Spektakl „Smacznego, proszę Wilka…” w reżyserii Mariána Pecki nie jest widowiskowy, ale właśnie dzięki kameralnemu charakterowi może dać widzom bardzo ważną lekcję o przyjaźni.

Głównym bohaterem scenariusza Marty Guśniowskiej jest uroczy Zajączek (Jakub Kowalczyk). Zwierzątko jest nie tylko młode, ale też filigranowe, dlatego że wszystkie lalki „grające” w spektaklu, wykonane z niezwykłą precyzją, są jednocześnie bardzo małe. Historia Zajączka zaczyna się od zagubienia i potrzeby pomocy. Tak się jednak składa, że pierwszą postacią, na którą trafia maleństwo, jest Wilk (Mariola Ordak-Świątkiewicz). Można by się spodziewać, że naturalny antagonista postanowi zrobić z malucha swój ostatni posiłek (jak się szybko dowiadujemy – Wilk bliski jest już śmierci ze starości), ale Guśniowska i Pecko postanawiają pójść innym tropem i zapraszają odbiorców do udziału w przygodzie. Jak się ona zakończy? Tego już nie zdradzę.

Eva Farkašova w swoim zamyśle scenograficznym postanowiła umieścić bohaterów spektaklu w podwójnym świecie. Z jednej strony rzecz między bohaterami dzieje się w lesie, z drugiej, aktorzy animujący lalki, niczym rodzice opowiadający dzieciom historię na dobranoc, grają przy wielkim stole, wyglądając jak przodkowie sprzed niemal stu lat. Na głowach noszą kaszkiety i meloniki, do spodni przytroczone mają szelki, a po lewej stronie sceny, jak w amerykańskim klubie z lat 30., na żywo przygrywa na pianinie muzyk. Interesujący jest pomysł, by wilcze lalki wyglądały groźnie, oddając wyrazem pyszczków negatywne cechy charakteru. Jednakże jako małe „zabawki w świecie dorosłych” tracą swoją wyrazistość. Aktorzy zasługują na pełny podziw, nadając życie tak małym formom, zachowując przy tym poczucie humoru i dopasowaną do charakteru postaci gestykulację. Niemniej, ze względu na mały rozmiar bohaterów, widzowie już w trzecim rzędzie mogą nie docenić kunsztu aktorów oraz wykonawców lalek.

Przedstawienie ma swoje słabe punkty, nie wszystkie postacie rozpisano z równym zaangażowaniem i nie każdy aktor ma szansę naprawdę się wykazać. To już drugi w krótkim czasie (po „Na Arce o ósmej”) spektakl Pecki w opolskich „Lalkach”, który nie zachwyca. A szkoda, bo aktorski zespół Opolskiego Teatru Lalki i Aktora świetnie radzi sobie z trudnymi wyzwaniami (dość przypomnieć Kowalczyka w „Dziadach” Pawła Passiniego) i można było z tego skorzystać. Jednak nie można odmówić twórcom wrażliwości, z jaką podejmują w spektaklu dla dzieci temat trudny dla wszystkich, jakim jest śmierć bliskiej osoby. Nie dają łatwych rozwiązań i wielu widzów, bez względu na wiek i płeć, wychodzi ze spektaklu ze wzruszeniem. A Marta Guśniowska, jak zawsze, oferuje błyskotliwy tekst, starannie dobrane słownictwo i nieprzeciętny żart.