Janusz Jasiński

Wrocławski Teatr Lalek świętuje podwójnie

Z Januszem Jasińskim, dyrektorem Wrocławskiego Teatru Lalek, Jakubem Kroftą – dyrektorem artystycznym – i reżyserką Martyną Majewską o 4. Przeglądzie Nowego Teatru dla Dzieci i 70-leciu WTL-u rozmawia Karolina Obszyńska.

Karolina Obszyńska: 70 lat Wrocławskiego Teatru Lalek to szczególne święto. Czy to dla pana, panie dyrektorze, poza momentem celebrowania, także motywacja do dalszej pracy, podejmowania jeszcze większych wysiłków?

Janusz Jasiński: Prowadzenie teatru z taką tradycją jest na pewno dużym wyzwaniem. Jubileusz jest momentem pamięci o ludziach, którzy tworzyli ten teatr i o ich dorobku artystycznym, ale również momentem zadumy nad jego przyszłością. Wyzwania stojące przed kolejnymi dyrekcjami były różne i związane z czasem, w którym go prowadzili, oraz z ich wizją artystyczną. Wcześniejsze okresy działalności teatru zostały szczegółowo opisane i przeanalizowanie przez teatrologów. Mam nadzieję, że obecny etap z perspektywy 10–20 lat będzie również istotny artystycznie dla WTL. Nowe dyrekcje zawsze chcą tworzyć własny teatr, realizując swoją wizję artystyczną. Myślę, że prowadzenie teatru to proces ciągły, w którym – nie zapominając o przeszłości – można tworzyć jego przyszłość.

Janusz Jasiński

Jak postrzega pan rozwój WTL-u aż do teraz, do jego 70. urodzin? Liczne nagrody i zadowoleni widzowie mówią sami za siebie, ale jak pan, z własnego punktu widzenia, podsumowałby ten czas?

J.J.: W krótkiej rozmowie niezmiernie trudno jest opowiedzieć o 70-letniej historii jego działalności i dokonaniach artystycznych. Teatr został założony przez Zenona i Elżbietę Kalinowiczów w 1946 r. Był to okres tworzenia instytucji i budowania jej repertuaru. Za dyrektury Stanisława Stapfa powstało przy teatrze Studium Aktorskie Teatrów Lalkowych, będące zapleczem zespołu aktorskiego teatru. W tym okresie z teatrem związały się takie osobowości jak Anna Proszkowska, Andrzej Dziedziul i Jan Plewako. Zbudowany został trzon zespołu aktorskiego. W kolejnych latach dyrektor Eugeniusz Koterla budował swoją wizję artystyczną i społeczną teatru.

Ponad 20-letnie prowadzenie teatru przez Wiesława Hejnę to okres jego artystycznego rozwoju. W tym czasie teatr i jego przedstawienia były wielokrotnie nagradzane na festiwalach w kraju i za granicą; powstała mała scena dla dorosłych, na której prezentowano m.in. tryptyk „Fenomen władzy” z przedstawieniami „Procesu” Kafki, „Gyubala Wahazara” Witkacego i „Fausta” Goethego w reżyserii Wiesława Hejny ze scenografią Jadwigi Mydlarskiej-Kowal oraz „Śmiesznego staruszka” Różewicza w tym samym zespole reżysersko-scenograficznym. Kolejne przedstawienia dla dorosłych, które zdobyły uznanie, to „Szkice z Becketta” i „Ostatnia ucieczka” w reżyserii Aleksandra Maksymiaka, zrealizowane w okresie jego dyrektorowania w WTL.

W jakim kierunku będzie teraz podążał WTL i repertuarowe decyzje? Czego możemy oczekiwać w 71. roku twórczości artystycznej?

J.J.: Myślę, że dalszy kierunek rozwoju teatru to kontynuowanie tego, co robimy obecnie, czyli promowanie współczesnych tekstów literatury dla dzieci i młodzieży oraz prowadzenie szerokiej działalności edukacyjnej. Musimy pamiętać, że powinnością teatru jest nie tylko wystawianie dobrych, interesujących i mądrych spektakli, ale również działalność edukacyjna, kształtująca wrażliwość młodego widza.

Spektakle dla dzieci w WTL są zawsze wielowymiarowe, zawierają w sobie treści przeznaczone również dla dorosłych widzów. Co więc dzieci, a co rodzice będą mogli zaczerpnąć z tegorocznego Przeglądu Nowego Teatru?

Jakub Krofta: Program Przeglądu jest bardzo bogaty i zawiera tytuły dla wszystkich grup wiekowych. Mam nadzieję, że udało nam się zaprosić spektakle, które ową wielowymiarowość mają w sobie zakodowaną. Fascynujące jest patrzenie na widownię, gdzie całe generacje wspólnie mocno przeżywają historię opowiadaną ze sceny teatralnej. Akurat w tej edycji przy okazji jubileuszu 70-lecia naszego teatru zdecydowaliśmy się trochę wyjść poza formułę
festiwalu teatru dla dzieci i zaprosić jeden spektakl skierowany wyłącznie do dorosłych. Chodzi o „Mistrza i Małgorzatę” legendarnego słowackiego zespołu Teatro Tatro kierowanego przez Ondreja Spišáka, reżysera dobrze znanego również w Polsce.

Jakub Kofta

Tegoroczny Przegląd Nowego Teatru dla Dzieci, zgodnie z zapowiedziami, zaprezentuje wiele zagranicznych przedstawień. Czy to będzie clou 4. Przeglądu, czy stawiacie w tym roku na coś jeszcze innego?

J.K.: Tak, duży udział zagranicznych zespołów jest naszym wkładem w program Europejskiej Stolicy Kultury, w którym WTL aktywnie uczestniczy.

W jaki sposób wybierają państwo spektakle, które obejrzymy na Przeglądzie? Muszą inspirować, edukować, mieć niespotykaną formę?

J.K.: Staramy się akcentować pewną nowość, innowacyjność, prezentujemy spektakle oryginalne w swoim przekazie, formie. W dużej mierze chodzi też o polskie prapremiery. No i oczywiście najważniejszym warunkiem jest najwyższy możliwy poziom artystyczny.

Proszę powiedzieć, który z dotychczas zrealizowanych w WTL spektakli, które miał pan okazję oglądać, należy do pana ulubionych i dlaczego?

J.K.: Powstawanie każdego spektaklu mocno przeżywałem, trzymając kciuki za wszystkich jego twórców, martwiąc się o jego przyjęcie przez publiczność i krytykę. Za każdym spektaklem kryje się mozolna robota i wysiłek wielu ludzi. Każdy spektakl ma dla mnie ogromną wartość, choć oczywiście nie zawsze zdarzają się arcydzieła.

Czy jest coś, co szczególnie cenią państwo w teatrze dla dzieci?

J.K.: Szczerość i autentyczność dziecięcego widza. Dziecko nie pozwala na sztuczność czy kłamstwo w teatrze i nie ukrywa oburzenia, kiedy czuje się oszukane. Uważam, że granie dla dziecięcej widowni to przywilej, a sukces u takiej publiczności osiągają tylko prawdziwi mistrzowie sztuki.

Martyna Majewska: To samo, co w teatrze w ogóle. Dobry tekst, świeże spojrzenie, niezwykłą plastykę obrazu i ruchu. I to coś, co nigdy nie wiadomo, czym jest, atmosfera, która płynie ze sceny.

Martyna Majewska

Pani Martyno, spektakl na jubileusz WTL i przy okazji otwarcie 4. Przeglądu Nowego Teatru Dla Dzieci to duże wyzwanie. Jak ocenia pani przebieg prac nad spektaklem? Były prowadzone bez większych niespodzianek?

M.M.: Oczywiście, że to bardzo duże wyzwanie. Jeśli chodzi o mnie, to chyba największe jak dotąd. Praca dopiero się zaczęła, premiera za miesiąc, więc chyba jeszcze nie czuję dużej tremy, to dopiero przed nami. Niespodzianki na pewno pojawią się, kiedy wejdziemy ostatecznie do naszej docelowej przestrzeni i zaczniemy próby w pełnej scenografii i kostiumach. Kostiumy i scenografia to bardzo ważne elementy naszego przedsięwzięcia, chyba jeszcze ważniejsze, niż to zwykle bywało. Staramy się stworzyć ciekawą metaforę podwodnego świata bez sięgania po oczywiste, zgrane czy tautologiczne obrazy. To nie jest łatwe, ale bardzo przyjemne, kiedy odkrywa się, że na przykład prawdziwego rekina można zahipnotyzować, głaskając go po nosie…

„Yemaya – Królowa Mórz” – to tekst napisany na zamówienie teatru. Czy nad takim dedykowanym konkretnej scenie dramatem pracuje się łatwiej, czy wręcz przeciwnie?

M.M.: Pracuje się inaczej. Moja współpraca z Małgorzatą Sikorską-Miszczuk, autorką tekstu, zaczęła się dużo wcześniej. Rozmawiałyśmy o specyfice sceny, zespołu, widza docelowego. Małgorzata wiedziała, jakie efekty chciałabym osiągnąć od strony wizualnej. Nie dostaliśmy gotowego produktu, do którego trzeba się dopasować. Zresztą, jeśli chodzi o twórczość Małgorzaty, pewnie i w takim przypadku z radością szukałabym sposobu, żeby inscenizować coś absolutnie gotowego czy hermetycznego. Dostaliśmy bardzo mądrą, wzruszającą historię, która oparta jest na motywie dalekiej podróży głównego bohatera. To opowieść nawiązująca do problemów współczesnego świata i myślę, że na swój sposób głęboko dotknęła każdego z realizatorów. Mam poczucie, że dzięki propozycji autorki opowiadamy o czymś ważnym. Takie poczucie misji łączy, inspiruje, ale daje też świadomość stąpania po kruchym lodzie. Poruszamy temat, na który obecnie każdy ma inne zdanie. Racjonalnie rzecz biorąc, nie da się tego zrobić dobrze. Mam nadzieję, że za to prawdy emocjonalne będą po naszej stronie.

Czego możemy spodziewać się po bohaterach w tym przedstawieniu? Mały Omar to postać, która ma naprawdę poważne problemy – w jaki sposób został zbudowany?

M.M.: To jest pytanie do odtwórczyni głównej roli – Agaty Kucińskiej. Staram się tak pracować z aktorami, żeby główny ciężar kreacji postaci przenieść na nich. Ja mogę tylko powiedzieć, jakie założenia przyjęłyśmy, jakie filmy oglądałyśmy, czym się inspirowałyśmy, jakie pytania zostały postawione, jaka motoryka ciała jest nam potrzebna. Jak ostatecznie Omar został zbudowany, pewnie wie tylko Agata. A tak poza tym myślę, że wcale jeszcze nie jest do końca zbudowany. Mamy jeszcze miesiąc, żeby go powołać do życia. Teraz przemyka gdzieś pomiędzy wyrwanymi z kontekstu scenami budowanymi niechronologicznie.

Znalazła pani sposób, żeby trafić do dzieci z tak poważnym, trudnym w przekazie tematem? Będzie tu miejsce na lekkość i żartobliwą konwencję?

M.M.: Na ten temat mam dosyć skrajny pogląd, ponieważ uważam, że nawet na wojnie i na pogrzebie jest miejsce na lekkość i żartobliwą konwencję. Co więcej, chyba szczególnie tam. Napisałam na kulturoznawstwie pracę magisterską
o literaturze świadectwa i byłam kompletnie zaskoczona, jak dużą ilością humoru, autoironii i śmiechu przez łzy przepełnione są świadectwa ludzi ocalonych z różnych tragedii życiowych i globalnych. Dlatego uważam, że nie ma tematów trudnych ani poważnych. Są tematy, do których trzeba odnieść się z szacunkiem, z rozwagą i świadomie, ale to nie znaczy, że trzeba być patetycznym lub milczeć na tabuizowane tematy. A czy znaleźliśmy sposób, żeby trafić do dzieci, to się okaże dopiero po premierze.

Co pani powie o wizji świata przedstawionego tej historii? Będzie bardzo baśniowo?

M.M.: Wizja świata przedstawionego nie jest moja, jest wynikiem długiej i wspaniałej współpracy z moją niezastąpioną scenografką Anną Haudek. Wykreowałyśmy koncepcję świata podmorskiego zupełnie niedosłowną, opartą na silnej (mamy nadzieję) metaforze, na bazie multiplikacji materiału. Podobnie jeśli chodzi o kostiumy – jeśli ktoś spodziewa się podmorskiej królowej z długimi, zielonymi włosami z glonów lub rekina z płetwą na plecach, to bardzo się zawiedzie. Starałyśmy się znaleźć twórcze skróty i tworzyć mocne znaki sceniczne. Bardzo zaufałyśmy przekonaniu, że dzieci mają o wiele lepszą wyobraźnię niż dorośli i że wejdą w świat przedstawiony taki, jaki zaproponujemy, o ile będzie spójny i konsekwentny. Mamy nadzieję, że również piękny. Po raz kolejny zaprosiłyśmy do współpracy Jakuba Lecha, który będzie odpowiedzialny za multimedia w przedstawieniu. To wspaniały artysta wizualny, uważny i bardzo wrażliwy na obraz.

Ma pani swoją ulubioną konwencję, w której lubi interpretować teksty?

M.M.: Tak, uwielbiam kicz, groteskę i konwencję musicalową. W tym projekcie będą jednak jedynie przebłyski takich środków, ponieważ historia, którą chcemy opowiedzieć, wymaga specyficznej elegancji, klasy i oszczędności. Cekinów niestety nie będzie. Chociaż rekin ma jeździć na świecących butorolkach, więc może trochę blasku udało się przemycić.

 


„Yemaya — królowa mórz” – to spektakl w reżyserii Martyny Majewskiej, który będzie w tym roku kontynuował tradycję otwierania premierą Przeglądu Wrocławskiego Nowego Teatru dla Dzieci, odbywającego się we Wrocławskim Teatrze Lalek. Organizatorzy Przeglądu z roku na rok coraz bardziej poszerzają repertuar, a także horyzont patrzenia na to, co możemy „nowym teatrem” nazywać. Tegoroczna, IV edycja dodatkowo zbiegła się z jubileuszem 70-lecia Wrocławskiego Teatru Lalek, a więc powodów do świętowania przybywa. Tym bardziej że ten szczególny, urodzinowy rok wypada w czasie, gdy Wrocław zyskał miano Europejskiej Stolicy Kultury.

PREMIERA: 28.05.2016 r., wiek: 6+ Tekst : Małgorzata Sikorska-Miszczuk, reżyseria: Martyna Majewska, scenografia: Anna Haudek, kostiumy: Anna Haudek, Adam Królikowski, muzyka: Dawid Majewski, multimedia: Jakub Lech.

4. Przegląd Nowego Teatru dla Dzieci – 28.05 – 03.06.2016 r. 19 przedstawień z Polski i z zagranicy przeznaczonych dla szerokiego grona młodych odbiorców – od najnajmłodszych po młodzież gimnazjalną i licealną. Nieodpłatne warsztaty dla dzieci ze wszystkich dziedzin sztuki, a także interdyscyplinarny projekt dla młodzieży OMG Przegląd! (Przegląd Okiem Młodych Gniewnych), warsztaty dla rodziców „Sztuka dzieci, sztuka dla dzieci”
prowadzone przez psycholożkę dziecięcą Agnieszkę Stein, gala jubileuszowa oraz spektakl dla dorosłych — głośny „Mistrz i Małgorzata” słowackiego Teatru Tatro w reżyserii Ondreja Spišáka. przeglad.teatrlalek. wroclaw.pl