Między mną i światem zawsze stoi absurd

Wywiad z Marią Wojtyszko

Rozmawia Karolina Błachnio

Kosmos

Przenosi pani akcję „E2rda” w kosmos. Czy to ucieczka na zasadzie: Ziemia jest kiepska, niebezpieczna, męcząca i już po prostu trzeba się od niej oderwać? A może jako miejsce akcji kolejnych odcinków była zbyt gęsta, nabita emocjami, i teraz potrzeba trochę „przestrzeni życiowej”? I otrzymujemy tę zwiększoną przestrzeń wprost, w postaci przestrzeni kosmosu?

Nie mam nic przeciwko Ziemi, to miła planeta. Po prostu uznałam, że skoro bohater jest kreskówką, to mogą mu się przydarzyć rzeczy, które człowiekowi nigdy by się nie przytrafiły. Postanowiłam skorzystać z tej możliwości, ukrytej w samej strukturze postaci. Drugi powód jest taki, że mam odruch pakowania bohatera w sytuacje skrajnie trudne, najlepiej pozornie bez wyjścia, po to tylko, żeby musieć go z tych sytuacji wyplątywać. Z mojego punktu widzenia cała przyjemność pisania polega właśnie na tym – na wymyślaniu przeszkód nie do przejścia i przeprowadzaniu przez nie bohatera. Jako czytelnik czy widz uwielbiam ten moment, kiedy mówię sobie: „No nie da rady. Ciekawe, jak się teraz uratuje?” i dlatego takie momenty staram się tworzyć w moich tekstach.

Z tym chyba wiąże się daleko posunięty absurd. W napisanym przez panią odcinku wszystko jest przerysowane, zadziwiające, „po bandzie”, doprowadza do bezsilności. Niesporczak bytuje na czole E2rda, więc ten nie może go zobaczyć ani też się go pozbyć. E2rd nie może złapać grawitacji ani kierunku, przykleja się więc do meteoru, który ma lecieć na Ziemię, a leci na Marsa. I te komentarze „odprężonego” Niesporczaka, któremu wszystko jedno, bo nic go nie zniszczy: „Człowieku, mnie to nic nie robi. Mnie nic nic nie robi. Generalnie możesz mnie zamrozić, spalić, wywieźć w kosmos – ja jestem wyluzowany”. Po co ten absurd? Co wyraża?

Pisanie jest dosyć przykrym zajęciem, jeżeli człowiek nie ma konkretnego, osobistego powodu, żeby siedzieć samotnie przy komputerze. Wszyscy, którzy mają doświadczenie pisania, choćby pracy magisterskiej, wiedzą, że motywacja zewnętrzna spod znaku „muszę to zrobić, bo tak trzeba” nie działa. Cokolwiek piszę, znajduję sobie do tego dobry, wewnętrzny powód. W przypadku twórczości dla dzieci tą motywacją niezmiennie jest mój syn. Po prostu wymyślam takie przygody i takie dialogi, którymi mam nadzieję go zadziwić albo rozśmieszyć.

Drugie zadanie, jakie postawiłam sobie, pracując nad odcinkiem „E2rda”, było czysto techniczne. Wydawnictwo podało mi, tak jak wszystkim innym autorom, limit długości tekstu. Najpierw pomyślałam, że trzy strony to bardzo mało na opowiedzenie historii, a zaraz potem: „dobra, sprawdzimy, ile zwrotów akcji uda ci się zmieścić na trzech stronach”.

A używanie absurdu, jak pani to nazywa, jest moim naturalnym sposobem odbierania i opisywania rzeczywistości. Między mną i światem zawsze stoi absurd. Jeśli się nie mylę, to Kołakowski pisał, że twórca może być albo kapłanem, albo błaznem. Kapłaństwo nigdy mnie nie pociągało. Uznałam, że skoro do napisania książki wydawnictwo zaprasza różnych autorów, to chodzi o to, żeby każdy z nas zabarwił przygody E2rda własnym stylem, i nie starałam się „wchodzić w buty” kolegów.

Slapstick

Niebezpieczna sytuacja z Megasmokiem, komentowana komediowo i nihilistycznie przez Niesporczaka, robi się slapstickowa. Tę stylistykę widać też np. tu: „Wolał nie sprawdzać, jak na rysunkowych chłopców działają kwasy żołądkowe potworów z Marsa”. Czy świadomie wprowadza pani slapstick?

To, że Niesporczak reaguje w taki, a nie inny sposób, wynika z charakteru tej postaci. I tak, zwykle kiedy coś piszę, robię to świadomie. Mam dwóch niezniszczalnych bohaterów skonfrontowanych z kosmicznym potworem na Marsie – nawet gdybym opisała to w sposób śmiertelnie poważny, to „Anna Karenina” raczej by z tego nie wyszła.

Skrawki popkultury

Czy życzliwie spogląda pani w kierunku motywów z popularnych bajek Disneya czy Studia Pixar? Widzę to chyba na poziomie kształtowania bohaterów i fabuły. Np. taka figura jak para różniących się bohaterów, którzy razem przeżywają przygody, a początkowa niechęć i dystans przeradzają się we współdziałanie, tak jak w „Epoce lodowcowej” czy „Toy story”. I Megasmok, który może odsyłać do „Shreka”, „Hobbita” czy „Gry o tron”. Czy inspirują panią takie motywy, czy „wykrawa” je pani z popkultury, gdy tworzy dla dzieci?

Nie można udawać, że współczesne dzieci nie znają produkcji Studia Pixar czy Disneya. I trzeba to sobie powiedzieć otwarcie – „Toy story” czy „Epoka lodowcowa” to wybitne scenariusze. Są tak skonstruowane, że dokładnie w momencie, w którym widz zadaje sobie pytanie: „Chwila, a gdzie jest babcia Sida?”, babcia Sida wyskakuje z dziupli w drzewie. Bo scenarzyści przewidzieli reakcję odbiorcy, zanim on sam mógł ją przewidzieć. Lubię to uczucie, że twórcy są szybsi i lepiej zorientowani w fabule niż ja. Najwyraźniej kierują się dobrą zasadą, mówiącą, że „widz jest zawsze mądrzejszy, niż ci się wydaje”. Nie znoszę filmów, podczas których muszę pół godziny czekać na to, co wiem, że się wydarzy.

Chyba całą moją wiedzę na temat konstrukcji fabularnej czerpię z warsztatów i książek dla scenarzystów, bo można się uważać za wielkiego artystę, ale dopóki człowiek nie opanuje podstaw techniki, istnieje duże prawdopodobieństwo, że jego genialność będzie oczywista tylko dla niego samego. A technika opowiadania historii jest zawsze taka sama, od „Odysei” po „Toy story”, od baśni Dalekiego Wschodu po legendy Indian. Wszędzie odnajdziemy motyw podwójnego bohatera, choćby dlatego, że główna postać musi do kogoś mówić.

„Używanie absurdu (…) jest moim naturalnym sposobem odbierania i opisywania rzeczywistości. Między mną i światem zawsze stoi absurd. Jeśli się nie mylę, to Kołakowski pisał, że twórca może być albo kapłanem, albo błaznem.”

Niebo gwiaździste

„Niebo gwiaździste… pode mną? I nade mną? I w ogóle wszędzie?” – mówi E2rd w kosmosie. Oczywiście jest to zabawny tekst sytuacyjny i dzięki niemu w opowiadaniu odnajdzie się też „drugi target” czytelników, czyli dorośli. Ale mimo wszystko obecność Kanta jest zaskakująca w tej fabule dla dzieci. E2rd będzie musiał odnaleźć „prawo moralne” w sobie?

Cieszę się, że pani o to pyta, bo to znaczy, że nawet bekający Megasmok nie przesłonił całkowicie głębszej warstwy tekstu. Mówiłam już o tym, że mam skłonność do dręczenia bohaterów… Kiedy zabrałam się za E2rda, pomyślałam, że trzeba go wrzucić w sytuację, w której nikt i nic nie będzie mu w stanie pomóc. Skonfrontować go z trwogą egzystencjalną, zobaczyć, jak się zachowa sam w wielkim, czarnym kosmosie. Czy jest dobrym chłopakiem? Czy jest odważny, a może tchórzliwy? Czy wymyśli sposób, żeby się uratować? Po prostu chciałam lepiej poznać tego bohatera i jego wewnętrzną hierarchię wartości. Bo nic nie mówi tak wiele o człowieku (nawet rysunkowym), jak jego zachowanie w momentach największego chaosu.

 


Maria WojtyszkoMaria Wojtyszko – Scenarzystka, dramatopisarka i dramaturg. Jest autorką scenariuszy do seriali telewizyjnych (m.in. „Miodowe lata”, „Przystań”, „Tancerze”, „Bez tajemnic”) i filmów (m.in. „Zagraj ze mną” Rafała Skalskiego). Pisze skecze kabaretowe, piosenki i krótkie opowiadania. Od 2012 r. jest kierowniczką literacką Wrocławskiego Teatru Lalek. Jej sztuka „SA M, czyli przygotowanie do życia w rodzinie” wyreżyserowana została przez Jakuba Kroftę w 2014 r., a spektakl zdobył główną nagrodę w 20. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.